Komentarz do wpisu: Rozdwojenie Barcelony, st.pauli
a) ufam intuicji Alpa, który - jak zgaduję - zbyt długo już chodzi po tym świecie, więc zbyt wielu "naukowców" widział, słyszał i czytał oraz który jak zrozumiałem zapoznał się z Pańskimi wpisami w blogu dziennikarza nie potrafiącego ukryć wpływu sympatii na swoje teksty (dla porównania, z tekstów Autora niniejszego bloga nawet w 2007 r. nigdy nie wyczytałem nawet implicytnej sugestii, że dla Milanu jakiś mecz to formalność);
b) wierzę, że jest Pan raczej ideologiem niż kibicem, który próbuje "naukowo" podbudować swoje teorie, zupełnie jak - uwzględniając wszystkie różnice, na czele z terrorem - bolszewicy (nawiasem, polecam wyśmienitą analizę takiej "naukowości" w książce Vladimira Tismaneanu pt. "Diabeł w historii. Komunizm, faszyzm i inne lekcje wieku dwudziestego);
c) używa Pan prawdziwych przesłanek (mało czasu na regenerację i kontuzjogenność), by wysnuć fałszywe wnioski (wpływ tego czasu i kontuzjogenności na niewygrane mecze w La Lidze oraz brak wpływu takiej samej kontuzjogenności na zwycięstwa w Lidze Mistrzów);
d) nie można, niestety, wykluczyć, że gdybyśmy mieli teraz końcówkę lat osiemdziesiątych, dowodziłby Pan, że o jakości Realu decydują seryjnie zdobywane tytuły mistrza Hiszpanii, a nie wyniki w Pucharze Mistrzów.
e) to, co piszę, nie jest w pierwszej kolejności skierowane do Pana;
f) nie wierzę, że przekona Pana cokolwiek, z czego nie wynika apoteoza Realu;
g) piszę przede wszystkim do osób, które nie mają sprecyzowanego stanowiska i które się wahają, jakie w tej sprawie zająć;
h) niechaj te osoby ocenią jakość Pańskich i moich argumentów;
i) jestem gotów przyznać, że zwycięstwa Realu wynikają wyłącznie z najwyższej w historii wszechświata jakości piłkarskiej, a porażki wyłącznie z kontuzji oraz słabych trenerów i specjalistów od przygotowania fizycznego, jeżeli obieca Pan, że swojej postawy ideologa nigdy nie przeniesie do polityki. Tu, na forum, może Pan pisać, co Pan chce i nikogo Pan tym nie krzywdzi. To tylko piłka nożna: co najwyżej najważniejsza sprawa ze wszystkich nieważnych.