Pięć szybkich wniosków: Lechia – Lech 0:1
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizy meczu, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza, prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.
Cud się stał
W Gdańsku wydarzył się cud. Lech nie tylko wygrał w tym mieście po 5 latach przerwy, ale także triumfował dziś bez straty gola. Seria 4 kolejnych meczów ligowych bez zwycięstwa została wreszcie przerwana, poznaniacy przełamali się w rywalizacji z Lechią notując jednocześnie pierwsze spotkanie na 0 z tyłu. Lech w każdym z wcześniejszych 11 meczów tracił co najmniej jedną bramkę, dziś udało się Filipowi Bednarkowi zachować czyste konto co jest największym pozytywem oprócz zwycięstwa na bardzo niewygodnym terenie. Nie da się ukryć, że dzień 30 listopada to szczęśliwa data dla Kolejorza, zapewne wiele kibiców do tej pory pamięta jeszcze mecz z Wisłą w Krakowie przed 3 laty w którym Lech wygrał 4:2 i awansował do 1/2 finału Pucharu Polski. Pełna pula zdobyta w Gdańsku w tej formie to bez wątpienia duża niespodzianka dzięki której Lech nie powiększył strat do podium.
Taktyczny mecz
Mecz z Lechią nie był wielkim widowiskiem. Tak naprawdę było to jedno z najsłabszych spotkań w wykonaniu lechitów w tym sezonie, którzy długo mieli duże problemy przede wszystkim w ofensywie. Obie drużyny od 1 minuty grały czujnie w defensywie, uważały na to co robią w destrukcji już w środku pola przez co sytuacji było bardzo mało. Lechia w pierwszej połowie nie oddała na naszą bramkę ani jednego celnego strzału notując przez 45 minut jedynie 3 uderzenia. Poznaniacy zagrali w Gdańsku zupełnie inaczej niż w innych meczach, bardziej pilnowali tyłów, nastawili się na wynik a nie na piękną grę, która ostatnio nie była efektywna. Lech długo sprawiał wrażenie jakby chciał przede wszystkim nie przegrać i przy odrobinie szczęścia coś strzelić. W Gdańsku oglądaliśmy taktyczny mecz w wykonaniu obu ekip, a także drużynę Kolejorza grającą zupełnie inaczej niż choćby we wrześniu czy jeszcze w październiku.
Na niego można liczyć
W poniedziałek o wygranej przesądził Mikael Ishak. W momencie przyznania rzutu karnego na boisku nie było już Jakuba Modera. Za niego do piątej jedenastki w tym sezonie ligowym podszedł Szwed, który z zimną krwią ją wykorzystał zdobywając gola uderzeniem pod poprzeczkę. Trwający sezon dla 27-latka jest niesamowity, najlepszy w karierze, którego Ishak nigdy już nie zapomni. Szwed na wszystkich frontach strzelił już 14 bramek w tym 6 ligowych, cały czas ciągnie ofensywę Lecha Poznań będąc zdecydowanie najlepszym zawodnikiem naszego klubu w trwających rozgrywkach. Mikael Ishak to przede wszystkim ogromna indywidualność, gwiazda Kolejorza, piłkarz bez którego nie istniejemy w ofensywie. W Gdańsku prawonożny napastnik kolejny raz udowodnił swoją jakość przesadzając o wyniku trudnego, taktycznego meczu.
Zwycięzców się nie sądzi
Zwycięzców się nie sądzi, Lech wygrał w Gdańsku po 5 latach, nie stracił gola, przerwał wiele pass i to byłoby właściwie na tyle. Nie da się ukryć, że w grze poznaniaków było bardzo dużo mankamentów, wielu piłkarzy znów rozczarowało sprawiając wrażenie zmęczonych i wypompowanych. Bardzo słabe spotkanie zanotował Jakub Moder, niewiele lepsze Pedro Tiba, więcej można było spodziewać się również m.in. po Vasylu Kravetsie, Alenie Czerwińskim czy Janie Sykorze. Na dodatek kiepsko wyglądały ofensywne stałe fragmenty gry po których Lech stworzył pod bramką Lechii bardzo małe zagrożenie. Nawet w statystykach widoczny był problem fizyczny poznaniaków, lechici przebiegli mniej kilometrów od rywala, choć mieli mniejsze posiadanie piłki, zanotowali mniej szybkich biegów a Pedro Tiba, który w naszym zespole pokonał najwięcej kilometrów, nie dobił nawet do granicy 11 przebiegniętych kilometrów.
Wszystko ma swoje priorytety
Mecz z Lechią pokazał, jak wiele sił kosztuje trwający maraton wielu naszych piłkarzy. W czwartek muszą zagrać zmiennicy, nie ma innej opcji jeśli Lech chce jakoś dociągnąć do 19 grudnia. Przed Lechią zespół miał dobę więcej na regenerację, do 19 grudnia zwykle będzie grał już co 3 dni, dlatego czwartkowe zmiany w składzie są wręcz wskazane. Lech musi ratować ligę, być w formie na Podbeskidzie, dlatego trener Dariusz Żuraw musi się zastanowić czy może nie dać szansy w Lizbonie m.in. Kacharavie, Marchwińskiemu, Muharowi, Awwadowi czy znów Kravetsowi. Tacy piłkarze jak Moder, Tiba, Ramirez lub Ishak, który już w końcówce meczu z Lechią miał problemy zdrowotne muszą wkrótce mieć trochę więcej luzu. Ekstraklasa to priorytet, bowiem w kocówce tej jesieni gramy o przedłużenie szans na realną walkę o puchary wiosną 2021 roku. Mecz z Benfiką tak naprawdę nie emocjonuje już wielu kibiców, więc nawet jeśli Lech znów przegra wtedy ta porażka nie będzie aż tak bolesna, jak na przykład byłaby wtopa z Podbeskidziem. Teraz Benfica jest tyko dodatkiem, miłym czwartkowym oderwaniem od polskiej rzeczywistości na której w grudniu należy się skupić.
Obserwuj KKSLECH.com i przeglądaj nasze treści również na dwóch portalach społecznościowych. Nasz serwis nie posiada swojego profilu na Facebooku.
—
TWITTER
YOUTUBE
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <