Pięć szybkich wniosków: Lech – Śląsk 1:0
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizy meczu, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza, prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.
Słabi pokonali słabych
Mecz Lech – Śląsk nie miał większej historii. Lech grał o przełamanie, o zakończenie wielu pass, natomiast Śląsk walczył o wyjazdowe przełamanie. Słaby Lech pokonał dziś słabego Śląska, jedna bramka zdecydowała, Kolejorz wykazał się lepszą skutecznością dzięki której zdołał wyszarpać wygraną. Poznaniakom udało się strzelić gola w lepszej drugiej połowie. W pierwszych 45 minutach mecz był wyrównany, były momenty w których to nawet rywal przeważał. Po przerwie więcej z gry mieli lechici kontrolując spotkanie ze Śląskiem, który po straconej bramce poddał się tak jak często poddaje się Lech. Wrocławianie dopiero w doliczonym czasie gry mieli dwie szanse do strzelenia wyrównującego gola, które na nasze szczęście zmarnował Waldemar Sobota.
Nic się nie zmieniło
Po meczu ze Śląskiem dobry był tylko wynik. W grze Lecha przez tydzień niewiele się zmieniło, poznaniacy optycznie i fizycznie wyglądali lepiej niż np. w Płocku tylko ze względu na brak meczu w tygodniu i dobrą murawę. Lech ma teraz najlepsze boisko w lidze, w końcu mógł poklepać piłką, więc jedna wymówka trenerowi z miejsca odpadła. Lech pod względem gry zaliczył tylko niewielki progres, było kilka szybkich podań, ale wiele z nich kończyło się na 25-20 metrze przed bramką Śląska, który szczególnie w pierwszej połowie zastosował styl gry na jaki wcześniej zdecydowała się m.in. Wisła Płock czy Zagłębie. Pressing + agresywny doskok do lechity mającego piłkę przy nodze na 25-20 metrze znów sprawił naszej drużynie wiele problemów.
Bramkarz w formie i udany debiut
W dalszym ciągu w optymalnej formie nie są Pedro Tiba, Dani Ramirez, nieprzekonujący Jesper Karlstrom (Szwed miał zaledwie 79% udanych podań) i mało efektywny Jakub Kamiński czy Tymoteusz Puchacz. Długo znów nic nie pokazywał Jan Sykora, dopiero asysta zaliczona za sprawą dośrodkowania rozkręciła tego piłkarza, który miał później jeszcze 2 dobre akcje. Jedynymi zawodnikami, którzy dziś wyróżnili się byli Mickey van der Hart oraz Aron Johannsson. Holender rozegrał dobre zawody, był pewnym punktem naszej obrony, to on w 46 minucie doskonale obronił uderzenie Bartłomieja Pawłowskiego, który powinien wówczas wykorzystać błąd Alana Czerwińskiego. Z kolei Aron Johannsson coś tam ewidentnie potrafi. Amerykanin był aktywny na swojej pozycji, dobrze się ustawiał, zdobył gola w debiucie efektownie wyskakując do piłki mając później jeszcze dwie inne okazje do zdobycia gola. Johannsson powinien w niedzielę strzelić co najmniej jeszcze jedną bramkę. Był nieskuteczny, lecz ewidentnie grać w piłkę potrafi, na pewno dał Lechowi dużo więcej niż wcześniej Filip Szymczak.
Strach przed zmianami
Trener Dariusz Żuraw bał się dzisiaj przeprowadzać zmiany. Z pięciu możliwych zmian przeprowadził jedynie dwie roszady z czego jedna była z konieczności. Aron Johannsson nie był jeszcze gotowy na 90 minut, dlatego zszedł w drugiej połowie. Nieco niezrozumiała była już druga i ostatnia zmiana w 84 minucie, kiedy Vasyl Kravets zastąpił Jana Sykorę. Po wejściu Ukraińca, którego pierwotnie miało nie być w meczowej dwudziestce Kravets poszedł na lewą obronę, Tymoteusz Puchacz przeszedł na lewą pomoc, a Jakub Kamiński powędrował na prawą flankę. Trener Dariusz Żuraw nie skorzystał dziś z usług m.in. Niki Kvekveskiri oraz Filipa Marchwińskiego, którego ewidentnie bał się wpuścić za Daniego Ramireza. Był to jeden z nielicznych meczów w którym “Marchewa” nie zagrał, nie był siłą promowany, nie męczył dziś kibiców swoją grą.
Rezerwowi w meczu ze Śląskiem: Bednarek, Palacz, Kravets, Dejewski, Borowski, Salamon, Kvekveskiri, Marchwiński, Szymczak.
Niepokój
Oczekiwanej poprawy w grze trzeba było szukać na siłę. Lech wygrał, ale gra pozostawiała wiele do życzenia. Ciężko stwierdzić czy po tym zwycięstwie Lech ruszy do przodu, czy w kolejnych meczach znów będzie tracił punkty. Przed poznaniakami jest trudny okres, już w piątek są derby z Wartą, później we wtorek czeka nas arcyważny mecz z Rakowem, następnie w niedzielę, 7 marca lechici zagrają w Szczecinie. Jeśli Lech ogra Wartę i przejdzie Raków, to wtedy faktycznie będziemy mogli mówić o przełamaniu Kolejorza, który w końcu ruszył z miejsca. Na razie Lechowi co jedynie udało się wygrać i to z przeciwnikiem będącym zupełnie bez formy.
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <