Liberalizm u kresu historii
Kres historii, choć wciąż nie nastał, jest przepowiadany, spodziewany, a można odnieść wrażenie, że niekiedy przez niektórych wręcz doświadczany. Lęk ludzkości, obawiającej się końca świata w roku 1000 jest już wręcz anegdotyczny, wprawdzie Sylwester II nie wypuścił ukrytego w lochach Lateranu Lewiatana, jednakże kolejne przełomowe daty zazwyczaj budziły niepokój pomieszany z nadzieją. Ale kres historii można rozumieć także na bardziej praktycznej niż magia liczb płaszczyźnie. Słynna teoria Francisa Fukuyamy z lat 90. XX wieku przysporzyła mu popularności, acz niekoniecznie estymy w środowiskach naukowych. Kres historii to także obawa o to, co dziać się będzie w następstwie odejścia do lamusa epoki późnej nowoczesności i o nieuchronność związanego z tym wydarzeniem pogłębienia chaosu semantycznego i pojęciowego. Piotr Bartula, filozof z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmujący się przede wszystkim filozofią społeczną i polityczną, nakreśla przekrojowo, jak w warunkach pojęciowego kresu historii odnajduje się liberalizm, którego pierwotny przekaz został strywializowany i w powszechnym odczuciu zrósł się z kiczowatą popkulturą, zaś definiowany jest potocznie jako nieograniczona wolność.